popatrzył na Emila. Siedział przy stoliku w „Monarch"
i nie mógł się doczekać, kiedy Shey skończy pracę i będzie mogła wyjść. Przez całe lata był przekonany, że doskonale radzi sobie z kobietami. Rzeczywiście tak było i nadal jest. Tylko nie z Shey. Na niej nic nie robiło wrażenia, nic jej nie poruszało. Choćby wyszedł ze skóry, Shey pozostawała nieugięta. I nie dawała mu żadnej nadziei. Nie miał pojęcia, jak do niej dotrzeć, czym ją ująć. Starał się, ale bez pewności, czy strzela w dobrym kierunku. Działał na oślep. - Wszystko przygotowane zgodnie z życzeniem - uspokajającym tonem powiedział Emil. Zwracał się do księcia łagodnie i cicho, jak do człowieka ogarniętego szaleństwem. - Na ulicy czeka już limuzyna. Tanner zdawał sobie sprawę, że jego ludzie traktują go ostatnio jak niegroźnego wariata, ale wcale się tym nie przejmował. Miał na głowie ważniejsze sprawy. Liczyła się tylko Shey. I przekonanie jej, że między nimi naprawdę coś jest. Coś, czego nie mogą zmarnować. - To dobrze - mruknął. - Teraz zostało mi najtrudniejsze zadanie. - Najtrudniejsze zadanie? - spytał Emil. - Namówienie jej, by zechciała pójść - pochmurnie rzekł Tanner. Z góry wiedział, że nie będzie to proste. Shey była nieprawdopodobnie uparta. Podziwiał ją za to, z wyjątkiem chwil, gdy kolidowało to z jego planami, a miał podejrzenia, że dzisiaj tak właśnie będzie. - Jaka kobieta nie dałaby się skusić na taki wieczór? - zdumiał się Emil. Tanner roześmiał się. - Shey Carlson. Mam przeczucie, że będzie kopać i drapać, byle tylko nie dać się tam zaciągnąć. - No to po co zawracasz sobie głowę szykowaniem tego wszystkiego, skoro z góry wiesz, że ona tego nie doceni? - Myślę, że doceni i będzie jej miło, ale za nic się do tego nie przyzna. Wiesz, jak to jest z kobietami - rzekł filozoficznie Tanner. - Każdej, nawet tej, która nigdy ci tego nie powie, potrzeba odrobiny magii. - Miał tylko nadzieję, że dotyczy to również Shey. Emil nadal nie wydawał się przekonany. - Cóż, w takim razie życzę szczęścia. Bo chyba bardzo ci się przyda. - Odwrócił się i ruszył do wyjścia. - Żebyś wiedział - wymamrotał Tanner, bardziej do siebie niż do Emila. - Bardzo mi będzie potrzebne. Tego jestem pewien. - Czego jesteś pewien? - zapytała Shey, wychodząc z zaplecza kawiarni. - Już jesteś gotowa? - odpowiedział pytaniem. - Tak. Wiem, że obiecałam ci dzisiaj wspólny wieczór, ale przemyślałam to sobie i doszłam do wniosku, że to nie jest najlepszy pomysł. Myślę, że... Przerwał jej, pochylając się i dotykając ustami jej ust. Miał to być niezobowiązujący buziak, by uciszyć jej przemowę, jednak stało się inaczej. Bo gdy tylko jej dotknął, zaczęło dziać się z nim coś dziwnego. Otoczył ją ramionami