Co się stało?
– Znasz Shane McIntyre, prawda? – To przyjaciółka Jennifer. Tak. Wiesz, że tak. – Widziałeś się z nią? – Kilka dni temu. A co? Złożyła skargę, że ją nękam? Hayes przecząco pokręcił głową. – Sprawa jest poważniejsza, Bentz. Wczoraj w nocy Shana McIntyre została zamordowana. Bentz nie wiedział, co powiedzieć. Usiłował jakoś to sobie poukładać w głowie. Tymczasem wróciła kelnerka z półmiskami z ryżem, warzywami i mięsem. Postawiła wszystko na stole, uśmiechnęła się znacząco. – Coś jeszcze panom podać? – zapytała, jakby z oddali. Shana nie żyje? Ale przecież dopiero co ją widział... – Dziękujemy – uciął Hayes. Bentz opadł na oparcie. Stracił apetyt. Ogarnęło go poczucie klęski. Nie wierzył w to, co usłyszał. Kelnerka się oddaliła, stukając obcasami. Bentz odepchnął talerz i zniżył głos. – Chwileczkę. – Nadal usiłował ogarnąć umysłem to, co usłyszał. – Zamordowana? – Tak. – Hayes świdrował go wzrokiem, w jego ciemnych oczach malowało się niewypowiedziane oskarżenie. Jennifer. To ma coś wspólnego z Jennifer. Ta myśl pojawiła się w jego umyśle i wtedy zrozumiał, co bez słów zarzuca mu Hayes. Co? – Jezu Chryste, myślisz, że to ja? – zapytał. Nowy szok. Pokręcił głową. Po raz pierwszy w życiu czuł się jak podejrzany. – Chwileczkę. – Posłuchaj – zaczął Hayes poważnie. – To tylko uprzejmość. Jak glina glinie. Znaleźliśmy twoje nazwisko w jej komputerze. Ma tam kalendarz. – Powiedziałem przecież, że się z nią widziałem. – Tylko raz? – Tak. Bentzowi zrobiło się niedobrze. To szaleństwo. Nawet przez moment nie wierzył, że ktoś, kto go zna, kto z nim pracował, uzna, że mógłby kogoś zabić. A Mario Valdez? Zabiłeś go, prawda? Przypadkowo, tak, ale dzieciak nie żyje. Z twojej winy. Potrafisz to, Bentz. Tu, w Los Angeles, wszyscy o tym wiedzą. – Powiedz, o czym z nią rozmawiałeś. – Oczywiście o Jennifer. Powtarzał sobie, że nie może wpadać w paranoję. Hayes wcale nie chce go wrobić, wykonuje tylko swoją pracę. Hostessa prowadziła dwóch mężczyzn w garniturach do sąsiedniego stolika. Bentz odprowadził ich wzrokiem i ponownie wrócił spojrzeniem do Hayesa. Jonas uniósł ciemną brew. – To wszystko? – Tak. Bentz przypomniał sobie ich rozmowę i opowiedział wszystko – od pierwszej chwili przy drzwiach do pożegnania. Przyznał nawet, że wkrótce po wyjściu od Shany widział Jennifer na Figueroa. Twarz Hayesa nawet nie drgnęła. – Shana uwierzyła, że Jennifer nadal żyje? – Nie. Uważała, że Jennifer zmarła, chociaż zawsze wątpiła w samobójstwo. – Uważa, że ją zamordowano? – Podtekst był jasny: została zamordowana, a ty miałeś z tym coś wspólnego. – Wiem, do czego zmierzasz, ale nie byłoby mnie tutaj, gdybym miał coś wspólnego z jej śmiercią. I nie miałem żadnego motywu, by zamordować Shanę Mcintyre. Hayes wciąż siedział nieruchomo. – Ale musisz przyznać, że to dziwny zbieg okoliczności. Nowe zabójstwo bliźniaczek, teraz śmierć Shany Mcintyre... Wszystko to w ciągu tygodnia, odkąd wróciłeś do Los Angeles. Każdy gliniarz z odrobiną oleju w głowie zacząłby myśleć. Bentz zacisnął usta. Targała nim burza emocji i robił, co w jego mocy, by nie wybuchnąć.