- A teraz co dedukujesz? - spytał, zamykając za nimi drzwi.
Westchnęła, żeby ukryć drżenie. - Że popełniasz kolejny błąd. - Chodź tutaj. - Nie. Wezwij ich, zanim potwierdzą krążące o mnie... o nas plotki. - Moja służba nie plotkuje. Podejdź do mnie, Alexandro. - Tak czy inaczej nie powinniśmy tu być sami. Okrążył stół i przystanął za jej krzesłem. - Pozwalam Rose na urodzinowe ekstrawagancje. Czego jeszcze ode mnie oczekujesz? Wiedziała, że mu się nie oprze. Ciągnęło ją do niego jak pszczołę do miodu. - Nigdy nie dość przykładnego zachowania. Odchylił jej krzesło do tyłu i spojrzał na nią z błyskiem w oczach. - Jestem innego zdania. Gdy ją pocałował, jej ciało zareagowało jeszcze żywiej niż w nocy. Miała ochotę owinąć się wokół niego i nigdy nie puścić. Wplotła mu palce we włosy, przyciągnęła go do siebie... - Lucienie, kochany chłopcze! - Do diaska! - syknął i postawił równo jej krzesło. Zajął swoje miejsce, w chwili kiedy drzwi się otworzyły i do pokoju wkroczyła pani Delacrohe. Tuż za nią weszła Rose. - Słucham, ciociu? Alexandra z trudem się hamowała, żeby na niego nie spojrzeć. Mówił tak opanowanym głosem, jakby chwilę wcześniej jej nie całował. Sięgnęła po filiżankę, żałując, że nie ma w niej czegoś mocniejszego niż herbata. - Mówiłam, że jesteś kochany! Dlaczego nic nam wczoraj nie powiedziałeś? Oszczędziłbyś mi nerwów! - Musiałem najpierw ustalić kilka spraw. Panna Gallant i ja właśnie omawialiśmy jedną z nich. W końcu na niego zerknęła i nagle zrozumiała, dlaczego siedzi w obecności dam. Stłumiła niestosowny chichot. - Tak - poparła go skwapliwie. Gdyby ciotka Fiona wiedziała... - Czy mogę przekazać paniom wieść, milordzie? - Oczywiście. - Panno Delacroix, zdaje się, że będzie pani mogła tańczyć walca na przyjęciu urodzinowym. Rose wytrzeszczyła oczy. - Co? Alexandra skinęła głową. - Dzięki staraniom kuzyna zostaniesz dziś po południu przedstawiona księciu Jerzemu, a ponieważ wieczorem jest przyjęcie u Almacków... Dziewczyna pisnęła i podbiegła do Luciena. Uściskała go mocno. - Och, dziękuję, dziękuję, dziękuję! Hrabia zrobił dość niepewną minę. - Posłuchałem jedynie rady twojej guwernantki - burknął. - Tobie również dziękuję, Lex! - O Boże! Co się wkłada na spotkanie z następcą tronu? - zapytała Fiona, opadając na krzesło. - Na pewno coś konserwatywnego - odparł Kilcairn. - Poza tym książę nie lubi próżnego gadania, więc jeśli nie chcesz, żeby Rose została wyklęta z towarzystwa, musisz powstrzymać się od mówienia, ciociu. Jasne? Alexandra czekała na wybuch, ale pani Delacroix tylko uniosła umalowaną brew. - Oczywiście. Chodź, Rose, musimy zacząć cię ubierać. Dzięki Bogu, że kazałam madame Charbonne przygotować nową suknię! - Tak, mamo. - Lecz w drzwiach dziewczyna przystanęła, a na jej ładnej twarzy odmalowała się konsternacja. - A co z lordem Beltonem? Będzie bardzo rozczarowany.